Pierwszy mój długi przejazd to etap z Łeby do Elbląga. Był rok 1999, wracałem z kempingu w Łebie i miałem zaplanowane dojechać do Gdańska i tam skorzystać z usług PKP. Ponieważ jednak świeciło piękne, letnie słońce i wiał zachodni wiatr  to poczułem nieodpartą ochotę zrobienia tych skromnych 60 km do samego Elbląga. I tak wyszło 190 km, które przez kilka lat było moim rekordem.


Na kolejną jazdę długodystansową o nazwie 
WARMIA CROSS nadszedł czas w 2003 r., kiedy to odwiedziłem kolegę w Olsztynie.Już wtedy miałem skłonności do nieporuszania się najkrótszymi trasami, to i do Olsztyna pojechałem na około :-). Przejechałem 197 km i pamiętam, że wszyscy się pytali czemu nie dokręciłem do 200 km?


Potem były 3 lata przerwy od maratonów i w 2006 r. pojechaliśmy z Lucjanem Chadajem do Olsztynka.  Celem wycieczki był tamtejszy  skansen budownictwa ludowego.
WYCIECZKA się udała, a nasze liczniki pokazywały w Elblągu 220 km.  

 
 
2007

W następnym roku  nadszedł czas maratonu WARMIA-MAZURY CROSS, czyli wycieczki krajoznawczej do Kętrzyna i Świętej Lipki z zaliczeniem jedynej na Mazurach ,,górskiej'' serpentyny na odcinku Jeziorany-Dobre Miasto. Na mecie w Elblągu licznik pokazywał 340 km,  a ja pamiętam ogromny niedosyt i chęć dokręcenia do 400 km jadąc jeszcze do Gdańska :-). Niestety, nie było chętnych ;-).

 
Pieniężno - Tomek, Mirek, Darek i ja
 
2008

Co się jednak odwlecze to nie uciecze i już rok później przyszedł czas na zmierzenie się z dystansem +400 km. Z ekipą lokalnych wymiataczy pojechaliśmy zdobywać TORUŃ, co zakończyło się pełnym sukcesem i 425 km na koncie :-).


Dwa  miesiące później stałem już na starcie
KLASYKA KŁODZKIEGO
. To był już prawdziwy sprawdzian mojej siły i wytrzymałości, zwłaszcza, że pogoda nie rozpieszczała. Zakończył się sukcesem, imprezę ukończyłem, a za napisaną relację otrzymałem nagrodę książkową :-). Dystans może nie wygląda imponująco, ale naprawdę trudno to porównywać z np. 400 km po płaskim i w dobrej pogodzie. Podobnie rzecz się ma z Harpaganami w których  kilka razy miałem przyjemność brać udział. Zwłaszcza H-38 w Redzie to był niezły maraton, chociaż nic nie przebije elbląskiej edycji H-42 w roku 2011 :-).

 
Rower po odcinku terenowym w pobliżu Stygajn - Wysoczyzna Elbląska
 
 
 
2009

Tak oto złapałem bakcyla jazdy maratonowej i w 2009 r. zaplanowałem pielgrzymkę rowerową do CZĘSTOCHOWY. Rzecz dość powszechna, są one organizowane co roku w różnych wersjach: pieszych, biegowych, rowerowych, motocyklowych, samochodowych itd. Moja miała się wyróżniać tym, że pojedziemy tam non stop w 24 godziny :-). Udało mi się zarazić tą ideą jeszcze kilku bikerów i pojechaliśmy. Dla urozmaicenia i wydłużenia trasy do ,,magicznego'' poziomu pół tysiąca km zahaczyliśmy jeszcze o Licheń.

Częstochowska ekipa: Roman, ja, Robert i Flash 

2010

Tą wycieczką przy okazji uzyskaliśmy z prawdziwym elbląskim pogromcą szos Robertem Woźniakiem kwalifikacje do udziału w maratonie BAŁTYK-BIESZCZADY TOUR, czyli następcy sławnego Imagis Tour. Impreza ta zaprzątała moją uwagę od 2007 roku, ale nie miałem odwagi sam w niej wystartować. Udział kolegi pomógł mi w podjęciu jedynie słusznej decyzji :-).


Zanim jednak stanęliśmy w tym roku (2010) na starcie jazdy w poprzek Polski należało nieco się przygotować do tego przejazdu. Dlatego też treningowo pojechaliśmy do mojej cioci w
GRUDUSKU na pyszną herbatę :-). Spokojna jazda na dystansie 421 km pozwoliła mi wybrać rower do jazdy na BB Tour.


Kolejny sprawdzian formy i przy okazji odporności na upał nastąpił podczas maratonu
VISTULA TOUR na dystansie 521 km. Nie byłbym sobą, gdybym nie wykorzystał tego wyjazdu turystycznie na obejrzenie centrum Włocławka oraz Płocka z urokliwą starówką. Przejechanie tej trasy w dość ekstremalnych warunkach pogodowych pozwoliło mi ze spokojem czekać na start BB Tour.
 

Wiedziałem, że tylko awaria sprzętu lub kontuzja mogą mi uniemożliwić pokonanie 1008 km w limicie czasu 72h.  Nic takiego nie nastąpiło i  na mecie w Ustrzykach Górnych mogłem się cieszyć, wraz z Robertem,  z osiągniętego wyniku (65h 8min) 
:-).

 
 
 
 BB Tour 2010 - pamiątkowa patera za udział
 
 
 
 2011 

W 2011 r. zrobiliśmy z Robertem krótki REKONESANS przebiegu trasy MRDP w Polsce północno-wschodniej i sprawdziliśmy jakie niespodzianki kryje trasa. Można powiedzieć, że poza 3,5 km odcinkiem brukowanym wszystko jest w normie :-).  Poza tym wypadem, kontynuowałem odwiedziny u najbliższej rodziny. Tym razem zaproszenie na herbatę przyszło od cioci z DŰSSELDORFU, toteż tam się wybrałem. Na trasie towarzyszył mi jak zwykle Robert, chociaż  nie do samego końca.

 
Jestem u celu :-) 
 
 
2012

Rok 2012 to turystyczny wyjazd  w maju do ŚWIEBODZINA, dokąd dojechaliśmy w towarzystwie nowego elbląskiego maratończyka RAFIEGO. Z tej podróży zapamiętałem przyjemną jazdę z wiatrem w plecy i zupełny brak zmęczenia na mecie w Poznaniu. Wrażeniami innego rodzaju był widok pomnika Chrystusa w Świebodzinie, głównym celu naszej jazdy.
 
 Świebodzin-Rafał i Robert pod pomnikiem Chrystusa

Urlopowa jazda w 2012 roku to samotnie pokonany odcinek DOROHUSK-WAŁBRZYCH (etap I i etap II), czyli sprawdzenie górskiego odcinka trasy maratonu dookoła Polski.  Test wypadł ze wszech miar pozytywnie, zarówno człowiek, jak i jego rower sprawowali się bez zarzutu :-).
 
Beskid Żywiecki 
2013 

Rok 2013 to SPRAWDZENIE ostatniego odcinka trasy MRDP, czyli okolic Szczecina i całego wybrzeża Bałtyku. To także najgroźniejszy wypadek w  historii mojego rowerowania.

Start w MRDP 2013, którego organizatorem jest znany polski ekstremalista Daniel Śmieja to przejechanie zaledwie 1554 km do Starego Sącza i wycofanie się z trasy wyścigu  z powodu kontuzji.  Mimo wszystko pobiłem swój rekord jazdy non-stop, ale cel był postawiony nieco wyżej :-).  Może spróbuję w 2017 roku?

Trasa MRDP
 
 
 

Pod koniec sezonu 2013 popełnilem dość spontaniczną jazdę z WARSZAWY do ELBLĄGA. Jechałem na Giancie z sakwami, co pod koniec dystansu dało się odczuć w nogach. Ale zobaczyć Ostrołękę  - bezcenne :-).
 
Ostrołęka-most na Narwi 
 
2014
 
Pierwsza jazda długodystansowa sezonu 2014 to wycieczka do WROCŁAWIA. Spotkanie z oficerami rowerowymi z całej Polski było dobrym pretekstem :-). Jednak wczesnowiosenny rajd pomimo spokojnej jazdy i ,,przeciętnego'' dystansu okazał się wymagającą przeprawą przez marznącą mgłę, deszcz i grad. 



Odpoczywam sobie


Mało okrągła, ale szczęśliwa (trzy siódemki) 777 rocznica założenia Elbląga była pretekstem do wykonania maratonowej jazdy o takiej właśnie długości.  
Maraton 777 stał się okazją do poprawienia rekordów życiowych dla kilku elbląskich bikerów i do spędzenia weekendu w siodełku. 


 

Okonek - relaks w fontannie

 

 

Urlopowe pedałowanie na trasie BB Tour 2014 to szybka, znacznie szybsza niż w 2010 roku  jazda w poprzek Polski i możliwość sprawdzenia się na lekko zmodyfikowanej trasie. Było fajnie i nadspodziewanie łatwo, a okazały medal będzie miłą pamiątką. 

 

 

 A imię jego 55h 8 minut :-)

 

Ostatnia jazda na ,,długim'' dystansie w roku 2014 to efekt spontanicznie wysłanego maila ze zgłoszeniem do konkursu. Trafiło się jak ślepej kurze ziarno i należało popełnić jazdę do Józefowa pod Warszawą. Mróz i  przeciwny wiatr był przeszkodą, ale tylko trochę :-). A tak naprawdę była to jedna z najtrudniejszych jazd w historii mojego rowerowania. 

 

 Zamglone centrum Warszawy

 

 

2015


 

Pierwsza długodystansowa jazda w roku 2105 to zimowa wyrypa wraz z Krzysztofem do Koronowa gdzie zabytkowy most kolei wąskotorowej przerobiono na most pieszo-rowerowy w ciągu drogi dla rowerów Bydgoszcz-Koronowo.  Samą drogę aura nam zasypała i oblodziła, ale nie dała rady powstrzymać nas przed obejrzeniem bardzo ładnego mostu. 

 

 

Koronowo-zabytkowy most nad Brdą. Fot. Krzysztof Weiss

 

 

Drugi z tegorocznych maratonów także prowadził po moście który widzicie powyżej. Tym razem jednak to  nie on był głównym celem Solanka Maratonu, a uzdrowiska słynące z bogatych źródeł solankowych. Inowrocław i Ciechocinek odwiedziła ekipa elbląskich bikerów, a bohaterem jazdy był Sławek dla którego dystans 440 km okazał się nowym rekordem długości jazdy non-stop na rowerze. 

 

 

 

Inowrocław-tężnia solankowa

 

 

Pierwsza z wakacyjnych dłuższych jazd A.D. 2015 zakładała udział w maratonie Pierścień Tysiąca Jezior. Jak już się zapisałem i zapłaciłem, to i pojechałem chociaż afrykańskie upały nie sprzyjały turystycznej jeździe. Tą drobną uciążliwość w pełni zrekompensowała wspaniała trasa z mnóstwem zabytków, ciekawych miejsc, pięknych jezior i widoków. 

 

Lubomino-na starcie ostrym. Jestem z numerem 55.

 

 

Narew Tour to maraton u którego podstaw była chęć obejrzenia ... Łomży. Skończyło się zwiedzaniem Białegostoku w nocy, odwiedzinami w Biebrzańskim Parku Narodowym i przejazdem doliną Narwi. Łomża na szczęście też była :-). Jechałem w towarzystwie doskonałych bikerów i był to bardzo sympatyczny wakacyjny wyjazd. 

 

 

Łomża-Stary Rynek

 

 

Urlopowa jazda w roku 2015 zakładała udział w maratonie Góry MRDP prowadzącym śladem pełnego Maratonu Rowerowego Dookoła Polski, który odbędzie się  już w roku 2017.  Pojechałem, przejechałem w czasie poniżej 4 dób (etap I i etap IIuzyskując tym samym kwalifikację do startu w MRDP 2017 i zwyciężyłem (samego siebie rzecz jasna), bo każdy kto ukończył ten morderczy dystans jest zwycięzcą :-). Wspaniałe towarzystwo, wspaniałe góry, piękna impreza! Dzięki Danielu za wspaniałą trasę. 

 

Panorama Tatr z Łapszanki