Ideałem jest posiadanie trzech rowerów: MTB, szosowego i trekingowego. Wtedy wszystko jest jasne, proste 
i oczywiste :-). Na maraton szosowy jedziemy na szosówce, na Harpagana bierzemy MTB, a w świat ruszamy na trekingu.

Ponieważ jednak tak liczna stajna dwukołowców mało komu jest dostępna, to trzeba nieco improwizować.

Na swoje długie wycieczki przez lata zabierałem  posiadany jedynie rower trekingowy, na którym zarówno przemierzałem asfalty, jak i drogi piaszczyste.

Kluczem do sukcesu był w tym przypadku właściwy dobór opon. Na asfalt zalecam opony  typu semi-slick (bieżnik tylko z brzegów opony), a jak ktoś się nie boi to klasyczne slicki. W terenie opona musi być wyposażona obowiązkowo w bieżnik, najlepiej na całej swojej szerokości.

W swoich jazdach zimowych, kiedy leżący śnieg dość dobrze odzwierciedla piasek i błoto w porze letniej, używałem opon przełajowych Continental Twister 700x35 (niestety już nie produkowane), a od sezonu 2010/2011 testuję pomyślnie Schwalbe Smart Sam 700x35.  W pozostałych porach roku jeżdżę na oponach z minimalnym bieżnikiem, zwracając uwagę na systemy antyprzebiciowe. Od października 2010 r. mam Schwalbe Marathon Dureme, które po prawie 60 miesiącach jeżdżenia (tylko trzy przebicia na kilkanaście tysięcy km) popękały oraz wytarły się i zostały wymienione w maju 2015 na Schwalbe Maraton Mondial 700x35.


W rowerze MTB sprawa wygląda podobnie. Do maratonów szosowych miałem przygotowane opony Maxxis Columbiere 26x1.25, które służyły mi  dwa sezony(2009,2010) i z powodu uszkodzeń zostały wymienione w 2011 r. na slicki Schwalbe Durano 26x1,1. Pierwszy (2008) przejeździłem na Continental Grand Prix 26x1.0, które jednak miały problemy z licznie występującymi na naszych drogach szkłami, drutami i innymi ostrymi elementami.
Do jazdy terenowej używam całorocznie Continental Mountain King w rozmiarze 26x2.2, które sprawują się bardzo dobrze w zróżnicowanym terenie, za wyjątkiem głębokiego błota i pięknie huczą na asfalcie :-).


              

Bardzo istotnym aspektem związanym z jazdą długodystansową jest fakt, że pewną część trasy pokonujemy po zapadnięciu zmroku. Rower, jak i rowerzysta  muszą być wtedy widoczni dla innych uczestników ruchu drogowego. Wymagania z tym związane opisane w przepisach prawa proponuję traktować jako niezbędne minimum.

Od 2008 roku lat posiadam  przednie i tylne oświetlenie wyposażone w diody wysokiej mocy charakteryzujące się oświetlaniem do przodu w zakresie 100m i widocznością z tyłu do 1000m  co gwarantuje mi, że ja wszystko dobrze widzę, jak i to, że sam jestem widziany przez kierowców. Z tyłu lepszy jest migający tryb pracy lampek, bo kierowcy są jak rybki w wodzie - reagują na ruch. Do tego dochodzą opaski odblaskowe montowane na nogach i rękach, oraz odblaski na elementach roweru. Wskazana jest też obecność kamizelki odblaskowej. Generalnie, im bardziej
rowerzysta wygląda jak świąteczna choinka, tym bezpieczniej i lepiej :-). 



Poza tym przygotowanie jedynego posiadanego roweru do różnych celów może obejmować:

  • wymianę widelca amortyzowanego na sztywny karbonowy
  • włożenie większej lub mniejszej korby i kasety
  • wymiana całych kół
  • montaż bagażników i błotników, itd.

Wszystkie te czynności są jednak bardziej czaso i pracochłonne niż wymiana opon. Poza tym, dublowanie podzespołów może w końcu doprowadzić, że korzystniej będzie kupić lub złożyć nowy rower.